Forum Forum miłośników morza i podróży Strona Główna Forum miłośników morza i podróży
Dyskusje poświęcone naszemu wybrzeżu i podróżom w inne zakątki kraju oraz Europy, jak również przyjacielskim dyskusjom na każdy temat
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dyskusje przyjaciół
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 50, 51, 52, 53, 54, 55  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum miłośników morza i podróży Strona Główna -> Forum miłośników morza i podróży
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 9:30, 29 Paź 2008    Temat postu:

Coś dla zrozumienia świata.

Ciemna strona hinduizmu

Z siostrą Michaelą Zofią Pawlik ze Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi rozmawia Adam Krzeczek

Przez 13 lat przebywała Siostra na misjach w Indiach, prowadząc m.in. ośrodek zdrowia oraz studiując nauki humanistyczne na indyjskim Uniwersytecie Karnatak w Dharwad. Poznała Siostra zarówno język i sposób myślenia prostych Hindusów, jak i poglądy elity intelektualnej. Czy ostatnie zbrodnicze ataki na chrześcijan zaskoczyły Siostrę?
- To było do przewidzenia. Co prawda w Indiach nie byłam od 1981 r., ale gwałtowne nasilenie prześladowań chrześcijan w Indiach obserwuję od kilku lat. Dostawałam takie informacje pocztą elektroniczną m.in. od zaprzyjaźnionego indyjskiego proboszcza, z którym współpracowałam w Indiach i do dziś koresponduję. Pisał do mnie o narastających napięciach, podawał przypadki napaści, a to na magistra nowicjatu, a to na dom jezuitów, informował także o ofiarach śmiertelnych. W całej Europie od lat w mediach panowała cisza na ten temat, a tam atmosfera była systematycznie podgrzewana, aż w końcu eksplodowała.

Jak Siostra tłumaczy tę falę antychrześcijańskich wystąpień i zbrodni?
- Choć sprawiają wrażenie chaotycznych i spontanicznych, to jednak są one elementem bardzo szeroko zakrojonych i trwających od dziesiątków lat działań. Ich mechanizm jest dość skomplikowany. W Indiach od bardzo dawna były przygotowywane i częściowo realizowane programy wcielania katolików i, szerzej, chrześcijan w tradycję indyjskich religii, których wspólnym mianownikiem jest wiara w reinkarnację i kastowy porządek społeczny. Chodzi o odświeżenie i umocnienie systemu kastowego, który na gruncie chrześcijańskim nie ma najmniejszego sensu i w ogóle prawa bytu.

Ale chrześcijanie stanowią niewielki odsetek ogromnego indyjskiego społeczeństwa i nie mają decydującego wpływu na to, co myśli miliard Hindusów.
- Rzeczywiście te kilkadziesiąt milionów chrześcijan to kropla w tym społeczeństwie, ale ich znaczenie potęguje fakt, że w Indiach obowiązuje konstytucja oparta na chrześcijańskim systemie wartości, całkowicie przeciwstawnym tradycyjnym indyjskim wierzeniom, deklarująca równość wszystkich obywateli wobec prawa. Ortodoksyjnym hinduistom w głowie się nie mieści zasada równouprawnienia. Jak można - pytał jeden z nich - na równi traktować na przykład ślimaka i słonia. Twierdził, że wszystkie istoty żywe, to dusze o różnej mocy i na różnym poziomie doskonałości, która jest widoczna w zróżnicowanych gatunkach zoologicznych i warstwach społecznych. Dlatego istnieją w Indiach poważne siły zmierzające do obalenia istniejącej tam demokratycznej konstytucji, a nawet dalej - do zanegowania Deklaracji Praw Człowieka, z której ta konstytucja wyrosła. Sądzą, że drogą do tego jest neutralizacja chrześcijaństwa jako wiodącej religii na świecie i wykorzenienie chrześcijańskiej wiary w samych Indiach.

To bardzo dalekosiężne zamiary...
- Ale częściowo już zrealizowane. Nakreślił je jeszcze pod koniec XIX wieku filozof indyjski Vivekananda, ideolog tego ruchu. Twierdził, że w Indiach nie da się rozprawić z chrześcijaństwem, zanim nie osłabi się go na zewnątrz. Dopiero wtedy - powiadał - można zabrać się do czynienia porządków w kraju. To właśnie Vivekananda ruszył pierwszy z tzw. Piątą Ewangelią własnego autorstwa na Zachód, aby na chrześcijaństwo nałożyć wiarę w reinkarnację, na której opiera się indyjski system kastowy. W celu rozpowszechniania jej założył rodzaj zakonu Bellur Math. Zyskał wielu wpływowych sojuszników, w tym masonerię, programowo zwalczających Kościół. To jest robota prowadzona od naprawdę wielu dziesiątków lat, której efektem są ogromne wpływy New Age w zachodnich społeczeństwach czynione kosztem chrześcijaństwa.

A jak tę ideę realizowano w samych Indiach?
- Jeszcze pod koniec XIX wieku opracowano taktykę stopniowego eliminowania misjonarzy chrześcijańskich z Indii. Uznano, że nie można natychmiast ich usunąć, gdyż zahamowałoby to dopływ ogromnego strumienia dewiz, kierowanych na ręce misjonarzy. Vivekananda wpadł wtedy na pomysł, aby założyć organizację Misja Ramakriszny (Ramakrishna Mission), która w pewnych dziedzinach będzie naśladowała katolików i protestantów, a więc zakładała sierocińce, szpitale, przychodnie itp. i przejmowała pieniądze wpływające na ten cel za pośrednictwem misjonarzy. W rzeczywistości członkowie Misji Ramakriszny jako hinduiści są przekonani, że pariasi cierpiący na choroby, głód czy bezrobocie ponoszą skutki złych czynów popełnionych w poprzednich wcieleniach, a pomoc im nie ma sensu, a nawet im szkodzi, ale charytatywna działalność się opłaca. Organizacja ta, działając niezwykle przebiegle i skrycie, odbiła z rąk chrześcijańskich wiele placówek. Myślę, że niebezpieczeństwo takie dotyczy także ośrodka słynnego polskiego misjonarza śp. ojca Żelazka. Wierzył on w skuteczność swojej misji, a teraz właśnie w prowincji Orisa, gdzie pracował, dochodzi do największych pogromów chrześcijan. Posiana przez Misję Ramakrishny i Bellur Math niechęć do chrześcijaństwa doprowadziła do wielu ostrych konfliktów, które z biegiem czasu narastały. Sądzę, że z tej idei wywodzą się terrorystyczne organizacje Sangh Parivar i Bajrang Dal napadające na katolickie seminaria i parafie, a szczególnie milionowa rzesza członków Vishwa Hindu Parishad sterująca współczesnymi pogromami chrześcijan. To była praca prowadzona od podstaw przez wiele dziesięcioleci, aby zdyskredytować, ograniczyć, a następnie pozbyć się z Indii chrześcijaństwa. Teraz przybrała tak nienawistną i zbrodniczą formę.

Dlaczego akurat teraz?
- Widocznie uznano, że nie trzeba już owijać niczego w bawełnę, gdyż dzisiejszy świat nie solidaryzuje się z chrześcijanami, a zwłaszcza z Kościołem katolickim na tyle, aby skutecznie bronić prześladowanych. Wrogowie chrześcijaństwa w Indiach poczuli się bezpieczni.

Brak zdecydowanej reakcji ze strony Europy i Ameryki zdaje się potwierdzać ten plan.
- Jak było do przewidzenia, zlaicyzowanej Europy i ogarniętej ideologią New Age Ameryki nie obchodzi los chrześcijan mordowanych w Indiach.

Czy Siostra sama doświadczała jakichś prześladowań w czasie swojej kilkunastoletniej pracy w Indiach?
- Były takie przypadki, szczególnie wtedy, gdy moje działania stały w sprzeczności z próbami odtworzenia i oczyszczenia systemu kastowego. Pamiętam, że chcieli mnie kiedyś obrzucić z tego powodu krowim łajnem.

Ale nawóz to jeszcze nie siekiera...
- To było w latach 70. ubiegłego stulecia. Od tego czasu doszli widocznie do wniosku, że krowie łajno nie skutkuje, więc sięgnęli po radykalniejsze środki.

Czy chrześcijaństwo w Indiach jest obecnie na wznoszącej się fali?
- Mimo wszystko się rozwija. Przyjęciu chrześcijaństwa przez szerokie rzesze ludzi sprzyja podnoszenie się ogólnego poziomu wykształcenia, co niewątpliwie następuje.

W czasie pobytu w Indiach ukończyła Siostra studia na tamtejszym uniwersytecie. Jak wyglądał stosunek do chrześcijaństwa w środowisku akademickim Indii, a więc wśród tamtejszej elity intelektualnej?
- Oficjalnie próbowano balansować na płaszczyźnie szeroko pojętej tolerancji i uznawać, że religia jest sprawą prywatną każdego człowieka. Ale wszystko zależało od tego, z kim się rozmawiało. Ludzie z niższych kast, bo i tacy studiowali, byli sympatykami chrześcijaństwa. Zdecydowanymi przeciwnikami były osoby wywodzące się z wyższych kast, bo chrześcijaństwo zachwiało porządkiem społecznym, z którego czerpały olbrzymie profity. Sprawa nie była jednak tak jednoznaczna, gdyż wiele zależało od stopnia wiary danego rozmówcy. Głęboko wierzący w reinkarnację parias nigdy nie skorzysta z równouprawnienia, gdyż boi się, że wskutek wyłamania się z kastowego "ładu" spowoduje zaburzenie harmonii kosmicznej, a to obniży poziom jego nowego wcielenia i po śmierci wcieli się w jakiegoś, powiedzmy, psa. Ale parias wątpiący w reinkarnację sam skorzysta z oświaty i wyśle dzieci do szkoły. To się nie podoba elitom, bo pariasi zaczynali infiltrować wyższe struktury władzy. A są przecież "nieczyści" i zagrażają "czystości" ludzi z wyższych kast.

A więc te podziały były widoczne też na wyższych uczelniach.
- Były bardzo silne. Choć nie wolno było tego oficjalnie okazywać. Wśród hinduistów istniał duży opór przeciwko studiowaniu pariasów czy chrześcijan. Wiadomo, człowiek wykształcony zawsze jest groźniejszym przeciwnikiem. Sytuacja na uniwersytecie nie odbiegała pod tym względem od warunków panujących w innych instytucjach życia publicznego w Indiach.

To musi przecież rodzić konflikty...
- Oczywiście, bo weźmy sytuację, powiedzmy, w biurze, gdzie zatrudnieni zgodnie z prawem siedzą obok siebie urzędnicy "czyści" oraz "nieczyści" i ci "czyści" są przekonani, że bioprądy tych "nieczystych" skalają ich duszę i stanowią przeszkodę we wcieleniu się po śmierci w istotę doskonalszą. Dlatego nie chcą siedzieć blisko "nieczystych". Można sobie wyobrazić atmosferę panującą w takich instytucjach. Albo w szkole, gdzie nauczyciel nie dotknie zeszytu dziecka "nieczystego", tylko ma patyk zakończony gumką i za jego pomocą przewraca strony, a zeszyty dzieci "czystych" przegląda normalnie. To są sprawy wiary, które głębiej kształtują świadomość i zachowania ludzkie niż przepisy wynikające z obowiązującej już ponad 60 lat indyjskiej konstytucji zakładającej europejski, a więc z gruntu chrześcijański, system wartości.

O segregacji kastowej panującej w Indiach można było czasem usłyszeć, ale krwawy terror jakoś nie kojarzył się dotąd z kulturą i tradycją tego kraju.
- U nas wyidealizowano indyjskie religie i same Indie jako kraj natchnionych mistyków. Oczywiście są i tacy, ale konsekwencje społeczne hinduizmu niewiele z tym mają wspólnego. Dopiero teraz, gdy ich zbrodnie popełniane w imię tej wiary nabrały wielkich rozmiarów i są niesłychanie drastyczne, powoli zaczyna docierać do ludzi na Zachodzie prawdziwy wizerunek hinduizmu. Lecz proszę zauważyć, jak oszczędne w tych relacjach są nasze media, nawet polska telewizja państwowa. W innych polskich mediach poświęcono dużo miejsca jakiemuś odosobnionemu przypadkowi muzułmanina, który popełnił rytualne samobójstwo, a przypadki zbrodni dokonywanych przez hinduistów na tysiącach chrześcijan pozostawały bez odzewu. Gdy próbowałam o tym mówić, patrzono na mnie z podejrzliwością i niedowierzaniem, jakbym sobie to wszystko zmyślała.

Z czego wynika taka postawa?
- Widocznie wieloletnia indoktrynacja zrobiła swoje.

Pamiętam, jak wielkie opory wywoływały przed laty wypowiedzi Siostry na temat ciemnych stron hinduizmu. Podniósł się wtedy wielki protest, a najbardziej opiniotwórcze wówczas media i kręgi wszczęły przeciwko Siostrze prawdziwą kampanię pomówień. Tymczasem po latach okazuje się, że ten wyidealizowany hinduizm potrafi rzeczywiście ociekać krwią. Czy można przewidzieć, co by się działo w Indiach, gdyby radykalnym hinduistom udało się wykarczować z tego olbrzymiego kraju chrześcijaństwo?
- Nie ma co się wdawać w takie spekulacje, ale warto sobie uświadomić, że to dzięki wpływowi kultury chrześcijańskiej doszło do tego, że władca utracił boską rangę, zakazano trwającej przez tysiące lat rytualnej praktyki sati, czyli palenia wdów razem ze zwłokami ich zmarłych mężów, ofiarowywania małych dziewczynek do świątynnego nierządu, zabijania ludzi na cześć Sziwy lub w ofierze dla bogini Kali (zwanej też Druga lub Uma). Wymowny jest sam wizerunek bogini Kali, która na obrazach jest przedstawiana jako czarna kobieta z wywieszonym skrwawionym językiem, która siedzi na tygrysie rozszarpującym człowieka, "ozdobiona" jest długim naszyjnikiem z ludzkich czaszek, przepasana pasem ze zwisającymi obciętymi ludzkimi rękami, trzyma za włosy uciętą ludzką głowę ociekającą krwią, a drugą ręką wznosi ogromny, zakrwawiony miecz.

Oficjalne zakazy nie potrafiły zmienić świadomości ludzi wierzących w reinkarnację?
- Gdy tak na co dzień mieszkałam wśród nich, nie sposób było nie zauważyć, że ich praktyki bardzo różniły się od tych dozwolonych przez prawo. Ludzie w mojej wsi wiedzieli, że są np. praktyki rytualnego nierządu, w których kilkuletnie dziewczynki (przed wystąpieniem u nich objawów dojrzewania) tamponowano rodzajem ziół, by nigdy nie były płodne. Wiem coś o tym, gdyż zdarzało się, że później z powikłaniami trafiały one do prowadzonej przeze mnie przychodni zdrowia. Oczywiście nikt się nie przyznawał do przestępstwa. Zresztą rytualnie okaleczano także dzieci z kast najniższych przeznaczone do żebrania, żeby wzbudzały większą litość. Pomijając już te drastyczne i na gruncie obecnego indyjskiego prawa kryminalne rytuały, trzeba podkreślić, że sama wiara w reinkarnację wprowadzająca podział społeczeństwa na "czystych" i "nieczystych", z "boskimi" władcami na czele niesie ze sobą tragiczne skutki społeczne. Rzeczywiście strach pomyśleć, do czego zdolny byłby hinduizm pozbawiony wpływu chrześcijaństwa, skoro nawet Hindus - słynny profesor Ambedkar - protestujący przeciw dyskryminacji kastowej, tak się wyraził o swej religii: "Religia, która dopuszcza, aby jej wyznawców dotknąć mogło zwierzę, a nie pozwala, aby ich dotknęła ludzka istota, nie jest religią, lecz szyderstwem. Religia, która zmusza ludzi ciemnych do pozostania ciemnymi, a biednych do pozostania biednymi, nie jest religią, lecz przestępstwem".

Czy bliski kontakt z hinduizmem wywarł duży wpływ na życie Siostry?
- Tak, w Indiach zrozumiałam, jak bardzo religia katolicka przewyższa inne pod względem etycznej perfekcji, naukowości i wierności Absolutnej Prawdzie oraz to, że osłabianie chrześcijaństwa przez wprowadzanie i umacnianie hinduizmu czy buddyzmu w świecie jest największym zagrożeniem dla człowieka na drodze do osiągnięcia prawdziwego szczęścia w tym i w przyszłym życiu. Dlatego po powrocie do kraju, zamiast zajmować się służbą zdrowia, postanowiłam poświęcić się katechizacji, wstępując w tym celu do Zakonu Dominikańskiego.


Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotrek




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1929
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:03, 29 Paź 2008    Temat postu:

szkoda ze ten ebolorat taki długi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kira
Gość






PostWysłany: Śro 15:26, 29 Paź 2008    Temat postu:

Krzysiu, sam to napisales? Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 16:14, 29 Paź 2008    Temat postu:

Wiedziałem Kiro, że interesujesz się poważniejszymi tematami. Wstawiłem go do przeczytania, ale każdemu pozostawiam swoje wnioski do wyciągnięcia. Nie będę dyskutował w tym kierunku, bo zmienić światopogląd komuś jest niezwykle trudno. Ale cieszę się, że go przeczytałaś. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kira
Gość






PostWysłany: Śro 23:30, 29 Paź 2008    Temat postu:

juz Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 19:50, 07 Lis 2008    Temat postu:

Aby lepiej rozumieć świat.

Max Kolonko : obawa przed Obamą
Co czeka Amerykę prezydenta Obamy? Amnestia dla nielegalnych, międzynarodowy konflikt na miarę kryzysu kubańskiego, brak szans na zniesienie wiz dla Polaków? - pisze Mariusz Max Kolonko.

1 - Amnestia dla nielegalnych

Ameryka ma 35.5 mln imigrantów obecnie, niemal tyle ile wynosi cała ludność Polski. Według różnych szacunków, mamy od 10 do 20 milionów nielegalnych. Wybory 2008 są przykładem na dalsze zmienianie się mapy wyborczej Ameryki, oparte o rosnący elektorat mniejszości narodowych faworyzujący Demokratów. Świadczy o tym choćby przegrana McCaina w tradycyjnie republikańskiej Wirginii, gdzie dzisiejsza mapa demograficzna pokrywa się z wyborami politycznymi głosujących. Murzyni stanowią tam ok 20 % populacji, prawie dwa razy więcej niż w skali kraju. W stanie tym, od prezydentury Clintona do Busha, liczba ludności o latynosko-hiszpańskiej proweniencji, potroiła się. W efekcie, republikańska od 1968 roku Wirginia, w 2008 roku oddała głosy elekcyjne na Obamę. Jeśli ta teoria jest słuszna, w wyborach 2012 republikanie stracą Texas, obecnie już trzeci stan w Ameryce (poza Californią i Nowym Meksykiem), w którym biali stanowią mniejszość. W sukurs pójdą stany Nowy Meksyk, Colorado, Nevada i Arizona, jeszcze bardziej zmieniając wyborcze oblicze Ameryki na niebiesko.

Ten mechanizm powoduje, że w interesie Demokratów i prezydenta-elekta Obamy leży dalsze poszerzanie bazy wyborczej partii poprzez legalizowanie i naturalizowanie milionów nielegalnych imigrantów przebywających w Ameryce. Najszybszym sposobem na to jest ogłoszenie amnestii dla nielegalnych, do której wstępem byłoby umożliwienie im posiadania prawa jazdy, co zresztą Obama obiecywał w kampanii wyborczej. Za prezydentury Obamy, dotychczasowy trend faworyzujący imigrację z Meksyku i Krajów Trzeciego Świata powinien zostać utrzymany, gdyż również leży to w interesie Partii Demokratycznej posiadającej większość w Kongresie. 41% latynosów w Ameryce uważa Partię Demokratyczną za lepszą dla nielegalnych imigrantów (Pew Hispanic Center). Polacy nie powinni spodziewać się przychylności w zniesieniu wiz przez Kongres Demokratów, gdyż polski elektorat wyborczy, tradycyjnie preferujący Republikanów, jest dla Demokratów politycznie nieproduktywny.

2 – Pogłębianie się kryzysu ekonomicznego w USA.

Giełda na Wall Street przywitała prezydenta-elekta Obamę kolejnym spadkiem. Dow Jones stracił dzień po wyborach 486 pkt., co oddaje nastroje inwestorów wobec spodziewanej strategii ekonomicznej przyszłej administracji Obamy. Obecnie Ameryka traci siłę roboczą w tempie pół miliona ludzi tygodniowo. Choć rząd obciął stopy procentowe do poziomu z epoki Einsehowera, banki nadal nie pożyczają ludziom pieniędzy, grając na przeczekanie. Rekordowe zakupy, jakie dokonywały dzieci baby boom generation żyjące przez ostatnie dwie dekady nad stan, skończyły się. Wydatki konsumentów odpowiedzialne za 2/3 amerykańskiej gospodarki spadły w trzecim kwartale do poziomu z czasów Nixona.

Zapowiadane przez Obamę ulgi podatkowe dla 95 % społeczeństwa, opodatkowanie „górnych” 10 % generujących 60 % zysków podatkowych i wspomożenie zasiłkami 40% społeczeństwa nie płacącego podatków w ogóle, nie prognozuje ożywienia gospodarki, a wzmaga tendencje deficytowe w budżecie. Pokrycie rządowych czeków dla nieproduktywnej części społeczeństwa i wydatki na wprowadzenie powszechnej opieki medycznej, zapewnić może, faworyzowane przez Demokratów, obcięcie wydatków na wojsko. Spowoduje to w następstwie zmianę strategii militarnej Stanów Zjednoczonych i zastąpi agresywną doktrynę Busha pasywnym izolacjonizmem Obamy, stwarzając potencjalne zagrożenia dla stabilności świata.

3 – Możliwość wystąpienia napięć i konfliktów w świecie

Cięcia w budżecie wojskowym wywołane wydatkami na społeczeństwo odbiją się na obecności Ameryki w zapalnych punktach świata. Słabość Ameryki dostrzega już Rosja. Dzień po wyborach Miedwiediew zapowiada umieszczenie w obwodzie kaliningradzkim systemów rakietowych Iskander i systemu radarowego zagłuszającego amerykański radar w Czechach. Warto zaznaczyć, że Rosjanie nie obawiają się tarczy antyrakietowej w Polsce. Niepokoi ich właśnie radar w Czechach, zdolny podsłuchiwać rozmowy na Kremlu i infiltrować sieci telefonii komórkowej rosyjskiego B to B(Business to Business).

Jest to, pierwszy sygnał testowania siły przyszłej administracji w trudnym „okresie przejściowym” (zmiany prezydenta), który potrwa do stycznia, a w którym Ameryka jest najbardziej odkryta na ciosy. Obietnica wyborcza Obamy wycofania wojsk z Iraku dokonać się powinna przed 2012 dla zbalansowania negatywnego sentymentu związanego z brakiem natychmiastowych skutków interwencji rządowej w gospodarkę. Przed tygodniem reprezentant Barney Frank (Demokrata) zapowiedział cięcie budżetu wojskowego o 25% i stopniowe podniesienie podatków. Pieniądze uzyskać można przez eliminację części z 750 amerykańskich instalacji wojskowych rozlokowanych w ponad 100 krajach świata. Możliwe będzie wycofanie 35 tys. wojsk amerykańskich w półwyspu koreańskiego.


Przyłączenie Gruzji do NATO pozostanie wyborczym snem. Prezydent Obama nauczony przykładem Busha, dla którego Irak okazał się politycznym grobem, nie odważy się zamienić Afganistanu w wyborczą pułapkę. Mimo obietnic wyborczych, wycofa Amerykę militarnie z osi Eurazji, zostawiając negocjacje z reżimami trosce Departamentu Stanu. Pozbawienie rejonu jedynego policjanta, jakim była dotąd Ameryka, umożliwi Iranowi kontynuację planów konstrukcji bomby nuklearnej. Zagrożony Izrael unilateralnie zbombarduje nuklearne reaktory pod Teheranem, tworząc kryzys dwóch cywilizacji: zachodniej i wschodniej o którym przypuszczalnie mówił sen. Biden, wiceprezydent-elekt w swojej przepowiedni: nie minie pół roku nim świat przetestuje młodego prezydenta sztucznie generowanym konfliktem.

Czy taki scenariusz jest możliwy? Wiadomo, że na taką ewentualność szykuje się Izrael. Według informacji agencyjnych, piloci izraelscy od roku ćwiczą nocne loty do Gibraltaru, ok. 2000 mil na zachód od Tel Awiwu. 1000 mil na wschód jest Teheran.

Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotrek




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1929
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:06, 09 Lis 2008    Temat postu:

Co by się nie działo to Oni na pewno takiej perełki prezydenckiej jak my polacy nie będą miec.Prezydent to marionetka liczy sie kongres ,sztab doradców .To tak jak z oddawaniem krwi czasami dobrze jest oddac 400ml aby zmusic organizm do przefiltrowania ,czy chocby otworzyc okno w czasie 40 stopniowego mrozu zeby przewietrzyc mieszkanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 20:32, 09 Lis 2008    Temat postu:

Wszystko byłoby fajnie, tylko sen w siarczystym mrozie może czasem się nie skończyć. A poza tym, jaki prezydent, taki sztab doradców, sponsorów, no i tzw. lobystów. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 23:59, 09 Lis 2008    Temat postu:

Listopad – czas przemijania i zadumy nad losem. Ku przemyśleniu i przyjęciu lub odrzuceniu.
Czyściec. Co to takiego ?

Rozmowa z s. Kingą Szczurek ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, krajową animatorką Apostolskiego Dzieła Pomocy dla Czyśćca

Skąd wiemy, że jest czyściec? Jest to prawda wiary istniejąca w bardzo nikły sposób w świadomości wiernych. Jest wiedza ogólna na ten temat. Gdy przechodzimy do szczegółów, okazuje się, że niewiele o czyśćcu wiemy. Kościoły protestanckie odrzucają możliwość jego istnienia, akcentując niebiblijność dogmatu...
- Na darmo by szukać terminu "czyściec" zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie. To był jeden z powodów odrzucenia jego istnienia przez szesnastowiecznych reformatorów. W formie rzeczownika słowo "czyściec" pojawiło się dopiero w połowie XII wieku. Do tego czasu występowało w formie przymiotnika. Od św. Augustyna mówiono o oczyszczającym ogniu. Definicja czyśćca została sformułowana później. Wyprzedził ją znany od zarania istnienia Kościoła powszechny zwyczaj modlitwy za zmarłych. Zakorzeniony był on w przekonaniu, że większość zmarłych potrzebuje jeszcze przed "wejściem" do Nieba oczyszczenia, w którym pomaga im wstawiennictwo żyjących. Podstawowe teksty biblijne, do których sięgają teologowie w nauczaniu o czyśćcu, pochodzą z Drugiej Księgi Machabejskiej (12, 41-45) i z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian (3, 13-15).

Pośród chrześcijan (zwykle tych młodszych) coraz częściej rodzą się wątpliwości co do istnienia czyśćca. New Age lansuje wiarę w reinkarnację jako swoistą "drugą szansę". Czy o czyśćcu można powiedzieć, że jest to "druga szansa" człowieka?
- Reinkarnacja ma dzisiaj bardzo wielu zwolenników. Statystyki wykazują, że wierzy w nią co czwarty Europejczyk, w tym również chrześcijanie. "Wyznawcy" reinkarnacji widzą w niej kolejną szansę, która zapewni im lepsze życie w nowych wcieleniach. Kościół przyjmuje absolutną jednorazowość życia człowieka, odrzuca jego repetycję, wędrówkę dusz, która uważana jest za drogę samozbawienia. W chrześcijańskim ujęciu zbawienia nawet cały szereg żywotów ziemskich nie wystarczyłby, aby człowiek oczyścił siebie i osiągnął swe przeznaczenie. Naszym jedynym Zbawcą jest Jezus Chrystus. Czyściec jest nierozerwalnie związany z dziełem Odkupienia, a więc darem Bożej miłości.

Święta Siostra Faustyna w "Dzienniczku" pisała o swojej wizji czyśćca jako o "miejscu mglistym, napełnionym ogniem", w którym jest "całe mnóstwo dusz cierpiących". Jaka jest natura czyśćca? Jak pogodzić prawdę o czyśćcu z Bożym miłosierdziem?
- Istotą czyśćca jest oczyszczenie duszy z brudu grzechowego oraz dojrzewanie do ostatecznego spotkania z Bogiem. Czyściec jest także stanem pokuty, wynagradzania i wyniszczania wszelkich śladów niedojrzałej miłości bliźniego i samego siebie. Dusze w czyśćcu bardzo tęsknią za Bogiem, pragną się z Nim zjednoczyć, a niemożność bezpośredniego osiągnięcia tego staje się dla nich ogromną udręką.
Bardzo często w rozważaniach o czyśćcu przywoływany jest obraz ognia. Chodzi o ogień Bożej Miłości, który usuwa z duszy wszystkie przeszkody i wzmaga w niej miłość. Dusze czyśćcowe odczuwają radość, która wzrasta wraz z przybliżaniem się do celu. One są pewne swego wiecznego zbawienia, za co wielbią miłosierdzie Boże. Błogosławiony ks. Michał Sopoćko powiedział kiedyś, że "czyściec jest ostatnim wysiłkiem Bożego miłosierdzia". Komentarz do tych słów może stanowić wypowiedź Wilfrida Stinissena: "Jakie to szczęście, że istnieje czyściec! Co byśmy bez niego uczynili? Stalibyśmy pod bramą nieba przez wieki wieków? Czyściec jest niepojętą łaską dla wszystkich, którzy nie są zupełnie gotowi do tego, by oglądać Boga, kiedy umrą; jest łaską dla wszystkich, którzy po śmierci noszą w sobie resztki egoizmu i sprzeciwu. Tutaj wpadamy prosto w ogień Bożej miłości. To jest bolesne, dopóki nie jesteśmy jeszcze w pełni na 'Bożych falach', ale jest też słodkie, ponieważ doświadczamy, jak wszystko, co było zamknięte, powoli się otwiera, a co było oziębłe, zaczyna płonąć".

Katechizm Kościoła Katolickiego podkreśla, że cierpienia czyśćcowe są inne niż piekielne (KKK, 1031). Jak to rozumieć?
- Istnieje zasadnicza różnica między cierpieniem zmarłych będących w stanie oczyszczenia a cierpieniem potępionych. Cierpienia czyśćcowe - chociaż bardzo dotkliwe - są czasowe i przeżywane są zupełnie inaczej. Cierpienie w czyśćcu nie jest beznadziejne, ale przeniknięte radością, nadzieją na spotkanie z Bogiem. Dla dusz czyśćcowych doznawane cierpienie jest drogą ciągle zbliżającą ich do celu, pogrążone są one w niewymownym pokoju. Potępieni, w przeciwieństwie do dusz czyśćcowych, nie potrafią kochać, są wewnętrznie rozdarci, niepogodzeni ze sobą, ich sytuacja nigdy nie ulegnie zmianie, pozostaną na zawsze, z własnego wyboru, oddzieleni od Boga.

Czy jest możliwe, aby umarli, przebywający w czyśćcu, ukazywali się żywym? Znana jest postać Marii Simmy, do której przychodziły dusze czyśćcowe, prosząc o pomoc.
- Nie tylko Maria Simma miała kontakty z duszami czyśćcowymi. Spotykali się z nimi także niektórzy święci, jak chociażby św. o. Pio, św. s. Faustyna, św. Małgorzata Maria Alaquoque, co poniekąd uwiarygodnia te kontakty. Prawie w każdym przypadku "zjawy" te przedstawiały się jako konkretne osoby, czasami ujawniały jakieś sytuacje ze swego życia, które można było zweryfikować (np. mężczyzna, który ujawnił o. Pio swoje imię, nazwisko i powód śmierci), co więcej, prosiły o jakąś określoną pomoc, np. modlitwę, Eucharystię, post itp. Trudno jest wytłumaczyć, na jakiej zasadzie dochodziło do tych spotkań, ale czyż Wszechmoc Boża nie mogła znaleźć na to sposobu? I znajdowała.

Czy Pan Bóg pozwala duszy czyśćcowej na kontakt z żywymi, np. poprzez sny. Wiele osób pyta o to... Jest to rzeczywista obecność czy tylko gra wyobraźni?
- W moich długoletnich kontaktach z wieloma osobami zdarzało mi się wysłuchać różnych opowieści na ten temat. Chociaż nie można przywiązywać jakiejś specjalnej wagi do snów, to można jednak czasami zauważyć, że zdarzają się sny szczególne, zawierające jakieś przesłanie. Czasami śni się zmarły jako bardzo głodny, pozbawiony ubrania, i np. po zamówieniu Mszy św. w jego intencji śni się ponownie i dziękuje. Dany sen adresowany jest w takim przypadku do konkretnej osoby, która otrzymuje światło, by go właściwie zinterpretować. Należy jednak dodać, że zarówno do snów, jak i innych niezwykłych wydarzeń należy zachować odpowiedni dystans.

Jak możemy pomóc duszom czyśćcowym?
- Pierwszy krok to przebaczenie zmarłemu wszystkiego, czym wobec nas zawinił. Bywa, wcale nie tak rzadko, że jeszcze zmarły nie został pochowany, a już rodzina jest skłócona i ma do niego pretensję. Powinno się też uszanować i wypełnić testament zmarłego oraz nie mówić o nim źle. Zachowuje on nadal prawo do dobrego imienia, tym bardziej że nie jest w stanie wytłumaczyć swego postępowania. Należy kierować się zasadą: jeżeli nie ma się do powiedzenia nic dobrego o zmarłym, to tym bardziej nie należy mówić źle. Jeżeli jest to możliwe, trzeba starać się naprawić wyrządzoną przez zmarłego krzywdę, naprawić zło itp.
Praktyki zalecane przez Kościół jako pomoc zmarłemu to zamawiana za nich Msza św., post, jałmużna, ofiarowane odpusty, wypominki. Wszystko, co podejmujemy z myślą o zmarłych, powinniśmy niejako zanurzać w odkupieńczej ofierze Chrystusa, bo tylko wtedy możemy ufać, że nasza modlitwa i ofiara będą dla nich pomocne.

Znam osoby, które modląc się, wzywają wstawiennictwa dusz czyśćcowych, proszą o ich opiekę. Czy jest to możliwe? Przecież oni jeszcze nie cieszą się pełnią świętości?
- W Kościele katolickim od najdawniejszych czasów znana jest praktyka zwracania się do dusz czyśćcowych z prośbą o ich wstawiennictwo u Boga. Jest ona w pełni uzasadniona. Zmarli poddani oczyszczeniu są przyjaciółmi Boga, pogrążeni całkowicie w Jego woli chcą już tylko tego, czego chce On. Jesteśmy z nimi zjednoczeni, podobnie jak ze świętymi w Niebie, miłością Chrystusa. Między nimi a nami trwa wymiana dóbr. W Katechizmie czytamy: "Nasza modlitwa za zmarłych nie tylko może im pomóc, lecz także sprawia, że staje się skuteczne ich wstawiennictwo za nami" (nr 958).

Jest Siostra członkinią Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, odpowiedzialną także za Apostolskie Dzieło Pomocy dla Czyśćca. Proszę nam przybliżyć w kilku zdaniach charyzmat i idee działania tych dzieł.
- Zgromadzenie zostało powołane do istnienia przed 119 laty przez bł. o. Honorata Koźmińskiego i m. Wandę Olędzką. Jego charyzmatem - jak sama nazwa wskazuje - jest niesienie pomocy tym, którzy w stanie czyśćca oczekują na wejście do Nieba. Można powiedzieć, że dzień zaduszny trwa u nas cały rok, a w modlitwie i pracy towarzyszy nam zawołanie: "wszystko dla zmarłych".
Od 25 lat z inicjatywy oddolnej, na prośbę wiernych, przy zgromadzeniu istnieje tzw. Apostolskie Dzieło Pomocy dla Czyśćca, którego członkowie są naszą duchową rodziną i indywidualnie albo w grupach parafialnych starają się modlić i rozszerzać nabożeństwo za zmarłych.

Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gosia




Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 4618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:48, 08 Gru 2008    Temat postu:

a tak poza tym, pomijając wszystkie kwestie, GDZIE JEST NASTKA I EWA??????????????????????????????????????????? Shocked

.... nie mówiąc juz o KIRZE Shocked Shocked

...a o ANIE już nawet nie wspomnę Shocked Shocked Shocked


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gosia dnia Pon 18:30, 08 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 23:00, 08 Gru 2008    Temat postu:

O obecnej absencji Nastki nie mam żadnego pojęcia, Ewa wiadomo już - młyn w pracy. Natomiast Ana i Kira, takie osobowości - przypływy, odpływy, rozmyte ślady na piasku, wiatr. Są tacy co lubią stać na skalistym gruncie, ale są i tacy co lubią jak piasek usuwa sie im spod nóg. Nad statykę - stabilność cenią sobie kinetykę - ruch. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 11:18, 13 Gru 2008    Temat postu:

Z serii do przemyślenia :

Polski profesor dowodzi, że dwutlenek węgla powstający na skutek działalności człowieka nie powoduje ocieplenia i zmiany klimatu
To propaganda klimatyczna

Do Kongresu USA wpłynęła ekspertyza prof. Zbigniewa Jaworowskiego, z której wynika, że przedindustrialne poziomy dwutlenku węgla były mniej więcej na takim samym poziomie, jaki obserwujemy dzisiaj. Oznacza to, że ocieplenie klimatu nie jest wywołane wzrostem zawartości dwutlenku węgla w powietrzu.

Amerykanie zwrócili się do polskiego profesora Zbigniewa Jaworowskiego o wykonanie dla komisji senackiej szczegółowej ekspertyzy odnośnie do wpływu CO2 na zmiany klimatyczne. Profesor wykazał w niej, że nieprawdziwe jest twierdzenie, jakoby CO2 wywoływał zmiany na takim poziomie, jaki próbuje nam się obecnie wmówić. Pomimo tej ekspertyzy prezydent elekt Barack Obama spotkał się we wtorek z Alem Gorem w celu planowania dalszej strategii w związku ze zmianami klimatycznymi. Obaj starali się podjąć plany, by zmniejszyć emisję CO2. Tymczasem - jak zauważa prof. Jaworowski - "zupełnie niepotrzebnie".
- To nie jest toksyczna substancja - mówi o dwutlenku węgla prof. Jaworowski. Jego zdaniem, obserwowane ostatnimi laty ocieplenie klimatu nie ma nic wspólnego ze zwiększającą się zawartością CO2 w powietrzu. W ekspertyzie dowodzi, iż najpierw następuje ocieplenie klimatu, a dopiero wskutek rosnącej temperatury zwiększa się zawartość CO2 w powietrzu. A wszystko z powodu ogromnej zawartości dwutlenku węgla w oceanach, które w wyniku wzrastającej temperatury "oddają gaz do atmosfery". - Człowiek nie ma wpływu na klimat - podkreśla prof. Jaworowski. Powtarzanie zaś, że jest inaczej - zdaniem profesora - jest zwykłą manipulacją i przekłamaniem, gdyż naszym klimatem nie rządzi człowiek, lecz Słońce i naturalne procesy zachodzące na Ziemi. Jak zauważa, nieprawdziwe są także twierdzenia, jakoby XX wiek był dotychczas najcieplejszym okresem w dziejach Ziemi oraz jakoby aktualny poziom dwutlenku węgla w atmosferze był najwyższy. Profesor Jaworowski podkreśla, że podobny poziom CO2 był w czasach przedindustrialnych, jednak naukowcy i badacze skrzętnie omijają te wyniki badań, które nie pasują do panującej teorii.
Dlaczego w takim razie od kilkunastu już lat wmawia się nam coś zupełnie innego? Nasuwa się jedynie stwierdzenie, że rzekomy problem zmian klimatycznych jest w rzeczywistości wielkim biznesem dla pewnych środowisk. Jeżeli Unia Europejska wymusi na nas ograniczenie emisji dwutlenku węgla, to - zdaniem prof. Jaworskiego - doprowadzi do stagnacji gospodarczej i niewyobrażalnego wzrostu cen energii. Staniemy się tym samym od pewnych krajów uzależnieni.

Główne tezy z ekspertyzy prof. Zbigniewa Jaworowskiego:
- wzrost stężenia CO2 nie powoduje wzrostu temperatury,
- minione stulecie nie było najcieplejszym w historii Ziemi,
- nieprawdą jest, że w średniowieczu nie zaobserwowano okresu ocieplenia,
- nieprawdziwe jest twierdzenie, że temperatura w 2008 roku wzrośnie z powodu zwiększonej ilości dwutlenku węgla,
- zdaniem ekspertów, najcieplejszym rokiem w Stanach Zjednoczonych był rok 1998, tymczasem jest to nieprawda, gdyż najcieplejszym był rok 1934,
- aktualny poziom dwutlenku węgla nie jest najwyższym w historii Ziemi.

Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 16:05, 26 Gru 2008    Temat postu:

„Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu…” To proroctwo Symeona jest aktualne przez wieki, również i dzisiaj.

Ateizm, czyli urojona wizja człowieka
Punktem wyjścia ateizmu jest wiara w to, że nie ma istotnej różnicy między człowiekiem a zwierzętami.
Irracjonalizm wiary ateistów
Ilekroć rozmawia się z ateistami, to za każdym razem można dziwić się temu, iż żaden z nich nie wyciąga wniosków z historii ateizmu. Rozmówcy potwierdzają swoją postawą i swoim sposobem prowadzenia dyskusji to, że stali się więźniami własnego systemu wierzeń. Ateiści nie reagują na najbardziej nawet oczywiste argumenty, które wykazują irracjonalność przyjętego przez nich systemu przekonań. Każdy z ateistów, z którymi dotąd rozmawiałem, zachowuje się tak, jakby w swoim sposobie myślenia oraz w swoim sposobie uciekania od faktów był dokładną kopią innych ateistów.
Wspólną cechą ateistów, jest to, że sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli, iż to właśnie systemy ateistyczne doprowadziły do najbardziej okrutnych dyktatur oraz do największych zbrodni w historii ludzkości. W dziejach człowieka żadna marginalna mniejszość – a do takiej należą ateiści – nie dokonała zbrodni na tak wielką skalę, jak właśnie ci, którzy usiłują urządzić świat bez Boga. Wygląda na to, że o ludobójstwach dokonanych przez ateistów wiedzą wszyscy poza… ateistami. Żaden z ateistów z reguły nie przeprasza za zbrodnie dokonane przez systemy ateistyczne i że on sam próbuje wyciągać wnioski choćby z najnowszej historii.
Po drugie, ateiści sprawiają wrażenie, jakby myśleli, że ludzie, którzy są pewni istnienia osobowego Boga, uwierzyli w Stwórcę - na przykład - drogą losowania, a nie w oparciu o doświadczenie niezwykłości własnego człowieczeństwa, którego nie da się racjonalnie wytłumaczyć jako wytworu nieosobowej i nieświadomej siebie materii. Wiara ateistów w to, że człowiek wymyślił Boga, jest równie irracjonalna, jak wiara w to, że człowiek wymyślił samego siebie albo jak wiara w to, że mężczyzna wymyślił kobietę. Człowiek rozumny odkrywa istnienie Boga w miarę odkrywania niezwykłości własnego człowieczeństwa, którym się zdumiewa i które jakościowo wyróżnia go spośród wszystkich istot na tej Ziemi.
Po trzecie, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli o tym, że istotą ateizmu nie jest negowanie istnienia Boga, lecz negowanie istnienia człowieka jako kogoś w istotny sposób różnego od zwierząt. Człowiek, który wierzy, że jest jedynie nieco bardziej wyewoluowanym zwierzęciem, nie ma powodów, by postawić sobie pytanie o to, czemu lub Komu zawdzięcza swój sposób istnienia. Odkrywanie Boga to logiczna konsekwencja odkrywania niezwykłości człowieka. Wystarczy się przestraszyć, aby uwierzyć w istnienie bóstw lub w istnienie jakiegoś urojonego boga, ale trzeba odkryć w sobie niezwykłość bycia osobą, by postawić pytanie o Boga prawdziwego. W ateizmie jest miejsce jedynie na karykaturę Boga, na przykład jako „opium dla ludu”, gdyż w tym systemie jest miejsce jedynie na karykaturę człowieka jako kogoś, kto jest jedynie nieco „udziwnionym” zwierzęciem.

Po czwarte, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie rozumieli, że przyjęli przekonania, które zmuszają ich albo do uwierzenia w to, że człowiek nie różni się jakościowo od zwierząt, albo do uwierzenia w to, że jeśli się różni, to muszą ten fakt tłumaczyć irracjonalnie, na przykład jako dzieło przypadku czy jako nieprawdopodobny zbieg okoliczności w ramach procesu ewolucji. Ateiści zakładają bowiem a priori to, że materia sama siebie wytworzyła i że wyczerpuje ona całą rzeczywistość wszechświata.
Po piąte, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli o tym, że ogromna większość ludzi odkrywa w sobie te cechy - zwłaszcza zdolność poznania prawdy i podejmowania świadomych decyzji, a także zdolność do odpowiedzialności, miłości i wierności - których ateistom nie pozwala dostrzegać przyjęty przez nich system wierzeń. Świadomość, wolność i miłość to wyjątkowe zdolności człowieka, które nie są spotykane w świecie zwierząt, roślin czy minerałów. Wierzyć w to, że świadomy siebie i zdolny do miłości człowiek pochodzi od świata nieosobowego, to bardziej irracjonalne, niż wierzyć w to, że motyl potrafi swoimi skrzydełkami rozbić szybę pancerną.
Irracjonalizm ateistycznej antropologii
Punktem wyjścia ateizmu nie jest zatem problem teologiczny, lecz antropologiczny, czyli wiara ateistów w to, że nie ma istotnej różnicy między człowiekiem a zwierzętami. Ateiści wierzą w to, że nasza świadomość jest jedynie subiektywna, wolność jedynie pozorna, a miłość to tylko kwestia biochemii. Podstawą ateizmu jest oderwana od rzeczywistości wizja człowieka. Tak, jak zwierzę nie ma odniesienia do Boga, tak też człowiek w wizji ateistów rzeczywiście takiego odniesienia mieć ani nie potrzebuje, ani nie potrafi. Tyle tylko, że ateizm alienuje człowieka od tego wszystkiego, co w nas specyficznie ludzkie i co sprawia, że jesteśmy w stanie zachowywać się w jakościowo inny sposób niż zwierzęta. Ateizm to system, który nie widzi istotnej różnicy między antropologią a zoologią, między popędami a wolnością, między instynktem a miłością. Ateiści widzą w człowieku zwierzęcość, a w zwierzętach dopatrują się człowieczeństwa.
Są tacy ludzie, którzy rzeczywiście odkrywają w sobie jedynie to, co mają wspólnego ze zwierzętami. W konsekwencji ludzie ci postępują tak, jakby musieli być niewolnikami instynktów, popędów, hormonów czy nacisków zewnętrznych. Tacy ludzie nie są w stanie postawić nie tylko pytania o Boga, ale też pytania o samego siebie. Człowiek, który przyjął ateistyczny system wierzeń w antropologii, traktuje zachowanie tych, którzy racjonalnie myślą, odpowiedzialnie decydują i wiernie kochają, jako zachowanie irracjonalne. Z jego perspektywy tego typu zachowanie tak właśnie wygląda. Gdyby zwierzęta miały świadomość – pozostając we wszystkim innym zwierzętami – to też dziwiłby się temu, że ludzie są zdolni do działania innego niż kierowanie się instynktami, popędami czy biochemicznymi bodźcami.
Nic dziwnego, że w obliczu karykaturalnie zredukowanej wizji człowieka społeczeństwo zbudowane na postulatach ateistów prowadzi w praktyce do poniżenia człowieka, zwłaszcza człowieka niewinnego i uczciwego. Nie jest kwestią przypadku to, że ateistyczni politycy bardziej troszczą się o bogatych aktywistów gejowskich niż o biednych bezrobotnych, a ateistyczni prawnicy bardziej troszczą się o katów niż o ich ofiary. Z kolei ateistyczne feministki bardziej troszczą się o seks niż o dzieci, a ateistyczni ekolodzy bardziej troszczą się o ochronę zwierząt niż o ochronę ludzi.
Każdy system ateistyczny prowadzi do jakiejś formy dyktatury, gdyż ateiści przypisują sobie władzę decydowania o wszystkim. Przypisują sobie nawet władzę decydowania o życiu człowieka, a zatem władzę decydowania o tym, kogo wolno legalnie zabijać, a kogo - ustanowione przez nich prawo – będzie chronić. Ateizm prowadzi nie tylko do jakiejś formy dyktatury. Prowadzi także do jakiejś formy bałwochwalstwa. W ateizmie marksistowskim „bogiem” była partia komunistyczna i jej przywódcy, a w ateizmie liberalnym „bogiem” jest popęd, przyjemność czy pieniądze. Ateizm zawsze stawia coś ponad człowiekiem.
Irracjonalizm ateistycznej „postępowości”
W każdej epoce ateiści stanowią zdecydowaną mniejszość społeczeństwa, a mimo to zawsze myślą, że są zdecydowanie mądrzejsi od zdecydowanej większości ludzi. Są także przekonani o tym, że mają najlepsze pomysły na życie, więzi i wartości godne człowieka. Ateistyczne pomysły w tym względzie – podobnie jak ateistyczna antropologia - są mało skomplikowane. W zeszłym stuleciu przemocą i zbrodniami promowali kult proletariackiego kolektywu. W XXI wieku bardziej wyrafinowanymi metodami – zwłaszcza za pomocą zdominowanych przez siebie mediów - promują „wolne” związki. Warto zauważyć, że ateiści, którzy promują tego typu związki, potwierdzają, iż obce są im zasady logicznego myślenia, gdyż posługują się terminem wewnętrznie sprzecznym. W rzeczywistości nie istnieją „wolne” związki, podobnie jak nie istnieje kwadratowe koło czy niebieska zieleń. Człowiek jest w stanie wymyślić wewnętrznie sprzeczne pojęcia, ale nawet dzieci wiedzą o tym, że takie pojęcia nie mają odpowiednika w rzeczywistości. To, co faktycznie proponują ateiści jako sposób na więzi, zwłaszcza w relacji kobieta – mężczyzna, to nie związki wolne od związków, lecz związki wolne od odpowiedzialności, miłości i wierności.
To, co ateizm proponuje jako sposób na życie, sami ateiści uznają za najbardziej „naukowe”, „racjonalne” i „postępowe”. Tymczasem w rzeczywistości ich pomysły polegają na powtarzaniu najbardziej archaicznych i prymitywnych mitów o tym, że człowiek może być szczęśliwy wtedy, gdy nie będzie jakościowo różnił się w swym postępowaniu od zachowania zwierząt. Ateiści proponują to, co łatwe, a nie to, co prowadzi do rozwoju i radości. W konsekwencji proponują łatwy seks zamiast trudnej miłości, łatwy sposób na kierowanie płodnością zamiast odpowiedzialnego rodzicielstwa, łatwy „luz” zamiast trudnej odpowiedzialności. W pogoni za tym, co łatwe, ateiści przyjmują nawet tak irracjonalny mit, jak przekonanie, że w jakiejś fazie swego rozwoju człowiek może nie być człowiekiem.
Najgroźniejszym mitem ateizmu jest wiara w to, że kto przestaje kochać Boga, ten zacznie kochać człowieka. Fakty wskazują na to, że jest dokładnie odwrotnie. Pierwsze miejsca na liście największych ludobójców wszech czasów zajmują właśnie ateiści. To nie przypadek, że również w naszych czasach ateiści szydzą sobie z Jezusa, który kochał i uczył kochać, ale nie szydzą sobie z ateistycznych zbrodniarzy, a nawet doszukują się pozytywnych aspektów ich zbrodniczej działalności.
W obliczu powyższych faktów jest sprawa oczywistą, że największy przesąd nowożytności to wiara w to, iż ateizm jest przejawem racjonalizmu i że ateiści to ludzie niewierzący. Mitem jest również przekonanie o tym, że punktem wyjścia ateizmu jest negowanie Boga a nie skrajnie zniekształcona wizja człowieka. „Racjonaliści”, „ludzie nauki”, „ludzie postępu”, „humaniści” to ulubione etykiety, jakimi ateiści chętnie tytułują samych siebie. W ich przypadku w radykalny sposób potwierdza się zasada, że nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie.

Zdecydowana większość ludzi, których spotykam, nie mieści się w ateistycznej antropologii. Ludzie ci odkrywają bowiem w sobie takie zdolności, możliwości, potrzeby i aspiracje, których ateiści nie uwzględniają w swojej wizji człowieka i które sprawiają, że istnieje jakościowa różnica między człowiekiem a zwierzętami. Zwierzęta podlegają ewolucji, a człowiek tworzy historię. Zwierzęta od tysięcy lat zachowują się według tych samych schematów i instynktów, a człowiek nie ma granic w rozwoju. Jak długo większość ludzi będzie odróżniać siebie od zwierząt, tak długo ateizm pozostanie zjawiskiem marginalnym. Mimo to – tak, jak dotychczas - pozostanie zjawiskiem groźnym. Człowiek stanowi bowiem największe zagrożenie dla samego siebie w dwóch przypadkach: wtedy, gdy uwierzy, że nie różni się od zwierząt, oraz wtedy, gdy uwierzy, że jest równy Bogu.

Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krzysztof




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 7711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 9:56, 06 Sty 2009    Temat postu:

Z cyklu : zrozumieć co się dzieje na świecie



Konflikt w Strefie Gazy - Bliskowschodnie błędne koło
Konflikt w Strefie Gazy należy do kolejnych wojen powtarzających się z nieubłaganą regularnością. Wbrew pozorom nie jest on dla nas obojętny, gdyż nasze wojska są lub były zaangażowane w walkę z krajami islamskimi (Irak, Afganistan). Tymczasem konflikt palestyńsko-izraelski od lat generuje niewiarygodne pokłady nienawiści świata islamskiego w stosunku do Stanów Zjednoczonych oraz do sojuszników Ameryki. Można by nawet powiedzieć, że od rozwiązania sprawy palestyńskiej w dużej mierze zależy los stosunków amerykańsko-arabskich. Armia Izraela wyposażona za pieniądze amerykańskie należy do najlepiej wyposażonych i wyćwiczonych armii na świecie. Taktyka Izraela polega od lat na eliminowaniu zagrożeń poprzez leczenie skutków, a nie przyczyn. Jeśli wywiad izraelski zdiagnozuje, że siła przeciwnika wzrasta nadmiernie, automatycznie wojska Izraela rozpoczynają ofensywę, aby to zagrożenie zniwelować. Uderzenie na Strefę Gazy ma na celu osłabienie Hamasu. Tylko pamiętajmy, że nawet jeśli zlikwiduje się siłę militarną tego ugrupowania, to tuż po ofensywie wzrośnie zagrożenie terrorystyczne, gdyż zwiększy się liczba chętnych do samobójczych zamachów z uwagi na ogrom cywilnych ofiar po inwazji izraelskiej. Zamachy terrorystyczne spowodują nowe działania sił izraelskich, i tak w nieskończoność. Desperacja Palestyńczyków jest związana z faktem, że od dziesięcioleci nie mogą się oni doczekać swojego państwa, a ich liczebne skumulowanie w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu wynika z faktu, że byli oni przez lata zmuszani do opuszczania swoich siedzib umiejscowionych w państwie Izrael. Powstaje pytanie, kto jest w stanie doprowadzić do powołania palestyńskiego państwa? Wielu zachodnich komentatorów twierdzi, że państwo palestyńskie w dużym stopniu uciszyłoby konflikt z Izraelem, gdyż byłoby prawnym podmiotem do jakichkolwiek międzynarodowych negocjacji. Dzisiaj rozmowy z Hamasem mają charakter pozainstytucjonalny. Jednakże nieufność, a raczej nienawiść obu zmagających się na ziemi palestyńskiej stron jest tak duża, że bez zewnętrznej interwencji trudno oczekiwać rozwiązania problemu. Interwencja sił pokojowych ONZ byłaby jednak możliwa tylko pod warunkiem zgody USA. Waszyngton jednak od lat uparcie sprzeciwia się takim rozwiązaniom, mimo że w analogicznej sytuacji na Bałkanach (Serbia) Amerykanie interweniowali bardzo mocno. Zdecydowali się powołać do życia państwo kosowskie, nawet wbrew prawu międzynarodowemu. Analogiczne rozwiązania w Izraelu są jednak blokowane z niezmienną siłą.
Niestety, obecna wojna w Palestynie nie pokazuje dróg wyjścia z zadawnionego konfliktu. Ogień, który płonie w tym regionie świata, pośrednio dotyczy całokształtu stosunków świata islamskiego z Zachodem. Konflikt cywilizacyjny, który wszak istnieje na styku tych dwóch kręgów kulturowych, może przybierać coraz częściej formy militarne. Co gorsza - rośnie siła radykalizmu islamskiego czerpiącego poparcie z realnej niesprawiedliwości, z którą mamy do czynienia w Palestynie. Po interwencji armii izraelskiej w Strefie Gazy z pewnością wzrośnie pozycja Iranu w regionie Bliskiego Wschodu. Główny zatem cel interwencji: wyeliminowanie zagrożenia terrorystycznego, nie tylko nie zostanie zrealizowany, wręcz przeciwnie - owo zagrożenie wzrośnie (również wewnątrz krajów tzw. Zachodu), wzrośnie także niebezpieczeństwo totalnej wojny na Bliskim Wschodzie.


Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotrek




Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1929
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:03, 08 Sty 2009    Temat postu:

panom z samaru i wszystkim przeciwnikom importu pragnę przypomnieć

bo chyba zapomnieli albo udają że nie wiedzą co jeździło po naszych drogach przed wejściem do unii:
1-szroty po kilku wypadkach, spawane po 10 razy + 20kg szpachli.
2- auta robione jedno z trzech lub czterech(najczęściej kradzionych). 3-przeszczepy z przespawanymi numerami!! 4-cała masa złomu wytłuczonego po naszych "polskich autostradach".
5-cała masa niby aut naprawianych u "pana miecia" czyli młotkiem i przecinakiem, najczęściej bez wymiany części! dzięki temu można było sobie kupić np BMW które jeździło gożej ni poldek po po takich naprawach dawno straciło swoje właściwości.
Pytam : czy to było lepsze?? importu nie było i wszyscy byli zadowoleni??
Gdyby nie import to dzisiaj nadal jeździłyby maluchy, poldki, favoritki itp wynalazki które nawet trudno nazwać samochodem a raczej "przyrządem do poruszania się"
Sfrustrowanym krzykaczom z samaru, urzędasom i policji pragnę zwrócić uwagę iż to głównie dzięki importowi a nie skuteczności policji spadła liczba kradzieży!! Po prostu zmalało zapotrzbowanie na przesczepy.
Dlaczego import się opłaca? cenowo pewnie nie ale auto nawet ponad 10-letnie eksploatowane w Niemczech, naprawiane w normalnych warsztatach czy serwisach jest w stanie technicznym o niebo lepszym niż pięciolatek od "urodzenia" tłuczony w polskich realiach i naprawiany w sposób budzący wiele wątpliwości.
Jak chcemy aby były młodsze auta na drogach to nie powinno się podwyższać podatków a wręcz przeciwnie bo te pieniądze które zdziera państwo można by po prostu dołożyć do auta i kupić już młodsze np zamiast 10letniego było by 7-letnie!!
A cały problem bierze się stąd że zarobki polaków są tak marne że nie jeden musi kupić używane auto bo na nowe go nie stać! raczej nikt nie kupuje starszego dla własnego widzi mi się, chyba że pasjonaci którzy kupują auta z miłości do nich ale to inna bajka i jest ich niewielu.
Więc zamiast biadolić to niech ktoś wreszcie zacznie myśleć jak doprowadzić do wzrostu wynagrodzeń przeciętnego Kowalskiego do poziomu cywilizowanych europejczyków! Jak nadal będą takie zarobki i będziemy ograniczać możliwości importu to wrócimy do tego co było szybciej niż się wszyscy spodziewają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum miłośników morza i podróży Strona Główna -> Forum miłośników morza i podróży Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 50, 51, 52, 53, 54, 55  Następny
Strona 51 z 55

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin